UWAŻAJCIE !!! W niektórych komentarzach ukazuje się link do hakowania gry i temu podobne. To SPAM!
Chwilowo poprawiam szablon bloga, za nieudogodnienia przepraszam!

3 marca 2017

FanFik „Razem na Zawsze"

Opowiadanie napisała dla mnie Selene001.
Bardzo za to dziękuję! Naprawdę fajnie mi się czytało (i to nie raz) i wprawiało wyobraźnię w mnóstwo marzeń! A to lubię najbardziej! No, ale teraz chcę się pochwalić moim prezentem, więc zapraszam do czytania!
Szłam korytarzem liceum w kierunku głównych schodów. W ręce trzymałam swój rysownik oraz mały ołówek. Na schodkach zawsze był spokój i mogłam swobodnie rysować. Uwielbiałam to zajęcie. Kocham tworzyć. Nie bez powodu jestem znana w szkole jako artystyczna dusza. Usiadłam na schodku i rozkoszowałam się ciepłym letnim powietrzem.
Już wkrótce wakacje, pomyślałam, mrużąc oczy, po czym skierowałam twarz w stronę słońca.
Przypomniały mi się wakacje sprzed trzech lat, które spędziłam wraz z Kenem. Właśnie, Ken...
- Nie rozsiadaj się tak, schody nie są wyłącznie dla Ciebie. - Usłyszałam głos dobiegający zza moich pleców.
Gwałtownie się odwróciłam i ujrzałam swojego przyjaciela... a przynajmniej wydawało mi się, że nadal nim był.
- Kentin... dawno cię nie widziałam - powiedziałam.
- Nie widziałaś? Jestem codziennie w szkole. - Przeszedł koło mnie i nie zwracając większej uwagi na moją osobę, poszedł dalej.
- Ale ty mnie ciągle unikasz... - dodałam cicho.
Nie będę kłamać, brakuje mi jego towarzystwa. Zanim wyjechał do szkoły wojskowej, spędzaliśmy razem mnóstwo czasu. Byliśmy przyjaciółmi. Sądziłam, że gdy wróci, znów będzie tak jak dawniej. Niestety, byłam w błędzie.
Po tym wszystkim odechciało mi się rysować. Wróciłam do klasy. Na szczęście została tylko jedna lekcja i będę mogła wrócić do domu. Weszłam do klasy i nie patrząc na Kastiela, który posyłał mi jakieś dziwne uśmieszki, skierowałam się do swojej ławki. Oparłam łokcie o blat, a głowę na knykciach. Widok Kentina spowodował, że zrobiłam się smutna. Której dziewczynie nie byłoby przykro, gdyby facet, który się jej podoba, centralnie ją olewa? Odpowiedź brzmi: każdej.
- Bliźniaczko Lysandra, obudź się! - usłyszałam pstryknięcie obok ucha. Wyrwana z transu spojrzałam na osobnika, którym - oczywiście - okazał się czerwonowłosy.
- Mówiłam ci już, ja i Lysander nie jesteśmy rodzeństwem, a tym bardziej bliźniakami - powiedziałam znudzona.
- Wiem, ale nic nie poradzę, że jesteście do siebie podobni. Różni was jedynie styl ubierania. - Usiadł na ławce i posłał mi swój firmowy uśmiech. - Nareszcie ubierasz się jak dziewczyna a nie jak...
W tym samym momencie do klasy wszedł Kentin.
- Jak on - dokończył i wskazał na szatyna.
- Daj mi już spokój. Nie mam nastroju - odparłam i odwróciłam twarz w kierunku okna.
Co dziwne, poskutkowało. Chyba już każdy zauważył, że nie mam ochoty na żarty i śmiechy.
Usłyszałam dzwonek obwieszczający koniec zajęć i cicho westchnęłam. Spakowałam swoje rzeczy i ruszyłam w kierunku wyjścia. Jedyne o czym myślałam to to, by jak najszybciej wrócić do domu i zacząć weekend, czyli iść z moimi psami na spacer.
Na dziedzińcu dopadł mnie jeszcze Alexy. Może on poprawi mi humor? Jego uśmiech jest zaraźliwy.
- Cześć Harimau! - podbiegł do mnie i mocno przytulił. - Czemu jesteś dzisiaj taka smutna? Stało się coś? - spojrzał na mnie z niepokojem w oczach.
- Nie, nic się nie stało, po prostu... mam taki dzień - odparłam, siląc się na uśmiech. - Jak mnie przytulisz jeszcze raz, to całkiem mi przejdzie.
- Okej! - Po chwili ponownie zamknął mnie w mocnym uścisku. - Tulenie najlepszym lekarstwem, prawda?
- Tak - powiedziałam w jego bluzę, na co się zaśmiał.
- O, Ken! Ty też chcesz się przytulić? - Alexy, spojrzał za moje plecy, po czym wypuścił mnie z objęć.
Odwróciłam się powoli. Kentin, kierował się w naszą stronę... albo raczej w stronę wyjścia ze szkoły.
- Ile razy cię prosiłem, byś nie mówił do mnie Ken? Chyba z tysiąc razy... - poprawił plecak na ramieniu i minął nas, nic więcej nie mówiąc.
Co się z nim stało? Kim jest teraz ten chłopak? Gdzie podział się mój Ken? Te pytania krążyły mi po głowie niczym bumerang.
- Alexy, ja też będę lecieć. Do poniedziałku. - Pocałowałam go szybko w policzek i skierowałam się w kierunku mojego domu.
Dość myślenia o tym, co stało się z Kentinem. Mam wolne dwa dni, trzeba je jakoś wykorzystać. To nie jest czas na zmartwienia.
W domu przebrałam się w czarne krótkie spodenki oraz białą bluzkę na ramiączkach. Nałożyłam trampki, złapałam smycz i ruszyłam w kierunku bordowej i brązowej budy, gdzie znajdowały się psy. Moje suczki, rozpromieniły się na mój widok. Zaczęły merdać wesoło ogonem oraz radośnie szczekać.
- Dzisiaj Ty się wybiegasz - zwróciłam się do pierwszej suczki, Keko. - Cieszysz się, prawda? - przywiązałam do jej obroży smycz i poprowadziłam w kierunku furtki.
Park to najlepsze miejsce, by pies mógł się swobodnie wybiegać i wyszaleć. Moja suczka była podobnego zdania, bo ciągle mi się wyrywała i chciała pobiec w stronę parku. Zaśmiałam się cicho i pobiegłam za nią. To faktycznie szybszy sposób, by tam dotrzeć. Po chwili minęłyśmy ogromną bramę. Puściłam wolno Keko, by mogła się wybiegać, a ja w tym czasie usiadłam na pobliskiej ławce i pogrążyłam się w myślach. Rodzice, pewnie nie dostaną urlopu na okres wakacji. W sumie to dobrze, bo nie mam ochoty na żaden wyjazd. Wolę zostać w domu i od czasu do czasu spotkać się z przyjaciółmi. Alexy znów wyciągnie mnie na zakupy, a Armin będzie starał się przekonać mnie do tej nowej gry, w którą ostatnio gra.
Nagle usłyszałam znajomy śmiech, po nim nastąpiło szczeknięcie. Odwróciłam powoli głowę i zobaczyłam Kentina, który bawił się wraz ze swoim małym pieskiem, Cookie. Miał na sobie spodnie moro a także białą koszulkę, która podkreślała jego mięśnie. Nadal nie mogłam uwierzyć w to, jak bardzo się zmienił. Kiedyś był słabym fizycznie i psychicznie chłopakiem, a teraz... Zupełnie jakby ktoś go podmienił. Pamiętałam jak każdy śmiał się z jego dużych okularów, dziwnych ubrań i dziecięcego zachowania. Nie będę kłamać, czasem mnie też denerwował jego styl bycia. Lubiłam wysportowanych chłopaków, a on... cóż, nigdy do takich nie należał, ale pomimo wszystko lubiłam go, wspierałam w trudnych momentach. Nie przejmowałam się opinią innych. Teraz, nie potrzebował już mojego wsparcia. Pomimo to, nadal chciałabym się z nim przyjaźnić. Wiem, że na nic innego nie miałam co liczyć. I znów posmutniałam i to wszystko z jego winy. Gdyby wiedział, jakie uczucia mną targają, gdyby wiedział co czuję...
Moje myśli przerwało szczeknięcie przepełnione radością. Spojrzałam na psa, który położył się na moich stopach. Cookie? Ale to znaczy, że... Podniosłam szybko głowę i zobaczyłam Kentina, który stał obok mnie.
- Przepraszam za niego. Zawsze trzyma się zdała od obcych - powiedział, łapiąc psa.
- Nic nie szkodzi. Jesteście na spacerze? - spytałam głaskając główkę Cookie'ego.
- Tak, uznałem, że Cookie musi się trochę wybiegać - odparł i - co mnie zdziwiło - usiadł obok mnie, po czym puścił psa, który pobiegł szybko przed siebie. - A ty, co tu robisz?
- Też jestem z psem na spacerze. - Wskazałam palcem moją suczkę, którą najwyraźniej zainteresował Cookie.
- Ładna, to owczarek niemiecki, prawda?
- Tak, mam dwa ale jedna została w domu.
- Rozumiem.
Zapadła między nami cisza. Była trochę krępująca, ale nie wiedziałam o czym mogę z nim porozmawiać. Może to dobra okazja aby spytać o to, czy nadal jestem jego przyjaciółką lub dlaczego się do mnie nie odzywa.
W parku było coraz mniej osób. Widziałam kilka par staruszków, którzy siedzieli na ławkach przytuleni i patrzyli na słońce chylące się ku zachodowi. Spacerowało też kilka młodych osób. Wszyscy trzymali się za ręce, przytulali lub całowali. Czy cały świat zmówił się przeciwko mnie?!
- Harimau, musimy porozmawiać. - Szatyn odwrócił się w moją stronę i spojrzał głęboko w oczy. - Powinienem cię przeprosić za swoje zachowanie. To nie było w porządku. Gdy byłem jeszcze słabym Kenem, ty zawsze byłaś blisko mnie. Nigdy mnie nie opuściłaś, a ja... zachowałem się jak palant. Jesteś moją przyjaciółką. Zależy mi na twojej przyjaźni. - Złapał moje dłonie i mocno ścisnął, tak jakby się bał, że ucieknę po tym wyznaniu.
- Kentin, ty również jesteś moim przyjacielem. Myślałam, że jesteś na mnie zły, tylko nie wiedziałam z jakiego powodu.
- Na ciebie nie mógłbym być zły. - Lekko się uśmiechnął, po czym znów spoważniał i spuścił wzrok. - Muszę ci coś wyznać.
- Słucham... - w tym momencie zachodzące słońce pięknie oświetliło jego twarz.
- Hari, kocham cię.
W tamtej chwili czas się dla mnie zatrzymał. Myślałam, że to wszystko to tylko sen, z którego zaraz się zbudzę ale... to nie był sen. Kentin, położył dłoń na moim policzku i lekko go pogładził.
- Pozwól mi to zrobić - wymruczał, będąc coraz bliżej mojej twarzy.
Zdobyłam się tylko na lekkie skinienie głową. Chłopak zbliżył się jeszcze bardziej i pocałował mnie z taką pasją, że zapomniałam jak się nazywam. Nigdy się tak nie czułam. Było mi gorąco, nie byłam w stanie na jakikolwiek ruch, a sprawił to jeden pocałunek Kentina. Miał magiczne usta, rozpływałam się w nich. Uniosłam drżące dłonie i delikatnie go nimi objęłam. Przygryzł moją dolną wargę, prosząc o dostęp. Nie panowałam wtedy nad sobą, więc otworzyłam szerzej usta, a jego język wtargnął do środka i zaczął badać moje podniebienie. Było mi tak dobrze. Nie chciałam tego przerywać. On najwyraźniej też nie, bo wpił się w moje usta jeszcze bardziej. Swoim językiem dotykał mój i po krótkiej chwili zaczęły razem „tańczyć". Ciekawe, czy dla Kentina to też był pierwszy pocałunek? Bo jeśli tak, to całował nieziemsko. Gdy zabrakło nam powietrza, niechętnie oderwał się od moich ust i spojrzał mi w oczy.
- Jeśli nie powinienem był tego robić, to masz pozwolenie na uderzenie mnie w policzek - powiedział, zamykając powoli oczy. Uśmiechnęłam się i lekko uderzyłam go w policzek.
- To za to, że kazałeś mi tak długo czekać - zaśmiałam się, widząc zdziwioną minę chłopaka, który masował uderzone miejsce.
- Czekać? Nie rozumiem - odparł.
Zdobyłam się na odważny krok. Objęłam dłońmi jego twarz i przyciągnęłam do pocałunku. Pocałowałam go nieśmiało, czując jak się czerwienię. Zarzuciłam mu ręce na szyję i pogłębiłam pocałunek. Szatyn, położył dłoń na moich biało-turkusowych włosach i delikatnie je pogładził. Po kilku chwilach odsunęłam się od niego i oczami, przepełnionymi miłością, spojrzałam na niego.
- Ja też cię kocham, Kentin - powiedziałam cicho.
- Naprawdę? - spytał z błyskiem w oku.
- Naprawdę - odparłam.
- Czyli teraz możemy ogłosić światu swoją miłość - roześmiał się.
- Znów będziesz za mną chodził jak przed laty? - wstaliśmy z ławki i poszliśmy w stronę naszych psów, które... cóż, chyba też przypadły sobie do gustu.
- Nie... - złapał mnie za rękę i spojrzał z czułością. - Będę trzymać cię za ręce, przytulać i całować kiedy będę mieć na to ochotę.
- A ja będę musiała się na to zgodzić - westchnęłam ciężko, ale zaraz się zaśmiałam.
- Oczywiście, bo teraz jesteś moja!

8 lat później

Leżałam na kremowej sofie i zajadałam się słodyczami. Kiedy zauważyłam, że czekolada oraz chipsy się już skończyły, zrobiłam naburmuszoną minę, lecz po chwili szatańsko się uśmiechnęłam i spojrzałam w kierunku przejścia z salonu do kuchni.
- Kooootku! - zawołałam głośno - Koooootku!
- Co się stało? - z kuchni wyszedł mój, jakże przystojny mąż.
- Czekolada się skończyła. - Wskazałam na pusty papierek. Kentin, westchnął cicho i pokręcił głową.
- Nie powinnaś jeść tyle słodyczy - powiedział, podchodząc do mnie. Zaczął zbierać papierki, które leżały tu od rana.
- Sugerujesz mi, że jestem gruba? - spytałam oburzona, po czym gwałtownie się podniosłam.
- Ależ skąd, kochanie. Wyglądasz cudownie. - Pocałował mnie w nos i uśmiechnął się lekko. - Ale to nie wpływa dobrze na dziecko.
- O dziecko się nie martw. Dzidziuś żyje sobie szczęśliwie w moim brzuchu. - Pogłaskałam brzuch, a Kentin klęknął przede mną i przytulił do niego twarz.
- Kimkolwiek jesteś, wiedz, że już cię kochamy. - Ucałował go i spojrzał na mnie z miłością. - Dziękuję ci, skarbie.
- Za co?
- Za to, że uczyniłaś mnie najszczęśliwszym mężczyzną na świecie.
- Dla Ciebie wszystko, kochany. - Zbliżył twarz do mojej i czule mnie pocałował.
Odwzajemniłam pocałunek i położyłam dłonie na jego ramionach.
- Wiesz, nie chcę słodyczy, chcę ciebie - wymruczałam między pocałunkami.
- A to nie zaszkodzi dziecku?
- Nie, niech wie, że rodzice się kochają. Fizycznie, mentalnie i duchowo. - Poczułam jak na twarz Kentina wskakuje uśmiech.
Wziął mnie na ręce jak księżniczkę i ruszył w kierunku naszej sypialni. Zbliżała się noc więc... nasi sąsiedzi dziś sobie nie pośpią.
Rano obudziłam się w dobrym nastroju. Gdy się podniosłam, moją uwagę przykuł kolaż z naszymi zdjęciami, który zajmował pół ściany. Uśmiechnęłam się mimowolnie. Tyle wspomnień. Wstałam i podeszłam do owej ściany. Czas, który spędziliśmy wspólnie był wspaniały. Po tamtej chwili w parku postanowiliśmy powiedzieć wszystkim, że jesteśmy razem. Każdy nam gratulował. To był cudowny czas, ale teraz jest jeszcze lepiej. Miałam kochającego męża, a za kilka miesięcy urodzi nam się dziecko. Nagle drzwi powoli się otworzyły i do pokoju wszedł Kentin.
- Nie śpisz już, kochanie? - spytał patrząc to na mnie, to na kolaż.
- Niedawno się obudziłam. Myślałam o tym ile razem przeszliśmy - odparłam, patrząc mu w oczy.
- I co? - poszedł i objął mnie od tyłu.
- Mieliśmy wzloty i upadki, ale udało nam się wyjść na prostą. Cieszę się z tego, że jesteśmy razem.
- Czyli jesteś ze mną szczęśliwa? - delikatnie mnie odwrócił i spojrzał w moje dwukolorowe oczy.
- Oczywiście, kochanie. Z nikim nie byłoby mi lepiej niż z tobą. - Pogładziłam jego policzek, a on przyciągnął mnie do pocałunku.
Uwielbiałam smakować jego słodkie usta. Przez te lata wyrobił się w całowaniu. Całowaliśmy się praktycznie wszędzie, ale nie przeszkadzało mi to. Położyłam dłonie na jego umięśnionej klatce piersiowej. Regularnie chodził na siłownię, przez co stał się jeszcze bardziej wysportowany. Z każdą chwilą kochałam go coraz bardziej. Zawsze całował mnie z taką pasją, że zapominam o bożym świecie.
Pogłębił pocałunek, nasze języki połączyły się tworząc jedność.
- Zawsze będziemy razem, prawda? - spytałam w przerwie między nimi.
- Póki śmierć nas nie rozłączy - mruknął w odpowiedzi.
Uwierzyłam w te słowa. Nie pozwolę mu odejść. Zbyt długo na niego czekałam.

1 komentarz:

  1. Cieszę się, że Ci się podobało ^^
    Zawsze mogę napisać jeszcze jedno, bez problemu ;)

    OdpowiedzUsuń

Nie możesz komentować?
Przejdź do zakładki „ASK ME" w menu.